O matko! W co ja się wpakowałam?
- Muszę zadzwonić po Maribel! - pomyślałam
Zadzwoniłam, po chwili odebrał jakiś chłopak, bo zadzwoniłam na domowy.
- Dzień dobry. Mogę rozmawiać z Maribel?
- Dzień dobry. Niestety państwo Olmos się wczoraj wyprowadzili.
- Wczoraj?!
- Tak wczoraj.
- Przepraszam za kłopoty. Ja tylko....
- Chciałaś się ze mną umówić?
- Co?! Nie skąd taki pomysł ja pana nawet nie znam.
- Po pierwsze: Nie pan tylko Alberto! Pamiętasz mnie Camila? Wczoraj w parku.
- Po drugie: Nie umówię się z tobą cześć!
Wkurzyłam się. Dlaczego Maribel się nie przyszła pożegnać - ani nawet powiedzieć o przeprowadzce?
Już nie miałam siły - wiem, że jest coś ze mną nie tak.
Później zadzwoniłam do Francesci: nie chciałam mówić jej że wiem iż była na imprezie.
Sygnał, sygnał:
- Halo - wreszcie się dodzwoniłam
- Halo Fran?
- Tak
- Gdzie jesteś? Słyszę muzykę!
- Ja? Nigdzie tak słucham. Bo jakbym była na imprezie u Violetty o której nie masz pojęcia to powiedziałabym ci. - W ten oto sposób się wygadała.
- Możesz wpaść? Czy nie za bardzo?
- No nie bardzo.
- A wiesz czy jest Viola w domu?
- Nie! Nie! Nie ma jej jest w... w.... na lodowisku!
- Aha. No to nie przeszkadzam pa!
- pa!
Jak można tak kłamać?
*Narrator
Camila nie wiedziała co ze sobą zrobić. Chciała jednocześnie żyć - ale i umrzeć. Rozmyślała tak do 23:09 kiedy domyśliła się, że ma włączoną kuchenkę, ponieważ ulatniał się gaz. Szybko Wstała po czym pobiegła do kuchni - na wyłączenie było już za późno.
*Cami
Obudziłam się w szpitalu! Przyszedł lekarz
- Obudziłaś się! To świetnie
- Taaa... Kiedy mogę do domu?
- Nie wiem. Jeszcze posiedzisz na pewno do jutra
- Co? Nie...
- A i ktoś chciał cię odwiedzić.
- Kto?
- Zawołam.
Siedziałam. Szlak mnie trafił jak zobaczyłam Maxiego!
- Camila przepraszam! Co mogę zrobić, abyś mi wybaczyła?
- Iść już sobie
- O nie! Tamtym razem zawiodłem, to teraz nie da rady! Jak będzie trzeba to będą siedział tu z tobą nawet do jutra. Tylko wybacz mi....
- To nie takie proste. Nie mam już do Ciebie zaufania.
- Ale ja nie nalegam, żebyś ze mną chodziła. Tylko bądźmy przyjaciółmi. Takie głupstwo nie może tego zepsuć.
- Głupstwo?! Maxi ty mnie zdradziłeś!
- Wcale nie. Ja ją tylko pocałowałem.
- Serio?
- Tak, przysięgam! Wybacz proszę!
- No dobrze! Chodź tutaj. - Podszedł i przytuliłam go. Później posiedział tak przez jakieś 1,5 godziny. Jednak jesteśmy tylko przyjaciółmi. Później przyszła Francesca....
- Hej Cami!
- Nie zgrywaj idiotkę. Po co przyszłaś?
- O co ci chodzi, Camila?
- O gówno! Idź lepiej sobie.
- Powiedz o co chodzi.
- Zobacz sobie sama. - dałam jej moją komórkę po czym wzięła wysłuchała....
- Oj,Camila przepraszam..
- Ty przepraszasz? Myślałam , że się przyjaźnimy a ty teraz tylko z Violką łazisz Francesca!
- Co?! Nie prawda!
- Prawda! Idź już sobie Fran..cesca....
- Hyyy.... No cóż, sama doprowadziłaś do końca przyjaźni.
- Ja, sama? Ty się lecz!
Poszła a ja zaczęłam płakać jak dziecko! Ale moja wina?
Nie spodziewałabym się czegoś... Przyszedł Maxi i powiedział:
- Dość już tego Camila! Tego po tobie się nie spodziewałem.
- CZEGO?!
KONIEC ROZDZIAŁU 4
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz