*Cami
Zbliżał się do mnie....
- Diego ja nie mogę! - krzyknęłam
- Dlaczego? - spytał
- Bo jak widzisz, spotykam się z Maxim.
- No i?
- Diego. Daj spokój.
- Dobrze przepraszam.
- Ja lepiej już pójdę. - poszłam.
W końcu czułam się krępująco.... To było.... Dziwne?
Chciałam, żeby Maxi się o tym nie dowiedział.
Kiedy szłam tak sobie do studia zastanawiałam się nad wszystkim.... Dosłownie! Niby dlaczego to ja mam tylko problemy? Dlaczego.... Szukam tysiąc odpowiedzi, ale jest tylko jedna...
Myśląc tak wpadłam na Maxiego.
- Co jest Camila?
- Mi? Nic! Co ty! Daj spokój... Przecież gdyby coś było to.... Nie ważne!
- Okej.... Idziesz do studia?
- Po co?
- Nie wiem, tak pytam.
- Jezu, już tu jestem?
- Zamyśliłaś się?
- Chyba nie....
Poszłam z Maxim do studia. Widziałam, że coś go dręczy.
Postanowiłam go spytać:
- Maxi, co jest? Nie mów, że nic.
- Camila wszystko ok.
- Nie kłam! Przecież wiedzę... Błagam cię, Maxi. To coś ze mną, tak?
- Nie! Dlaczego z tobą? Ja cię kocham Camila.
- Ufasz mi?
- No pewnie.
- To powiedz mi, co cię dręczy.
- Nie bo nic mi nie jest.
- Niech ci będzie. Idziemy na zajęcia z Gregorio?
- ok.
Poszliśmy. Diego też był, przez to nie mogłam się skoncentrować, skupić. Myślałam o tym, co mi powiedział. Gregorio nie umiał... tańczyć? Coś chyba nie poszło mu po myśli.
Powiedział:
- Dobrać się w pary. Albo nie ja was dobiorę. Violetta i Leon! Francesca i Marco! Cami i Diego! Ludmiła i.... Maxi! - powiedział po czym wziął te swoją piłeczkę i rzucił nią w magnetofon.
Musieliśmy to tak zatańczyć. Chyba cały czas gapiłam się na Maxiego. Nie rozumiałam siebie.
***
Następnego dnia
Ten dzień był pełen emocji. Pokaz w teatrze, musieliśmy oglądać jakiś zespół. Maxi na mnie nie zwracał uwagi.... To tak, jakby mnie ignorował. Podeszłam do niego.
- Maxi. Cześć! Wpadniesz po zajęciach do mnie.
- Cześć. Muszę iść.
- Ej, ej, ej! Co ci?
- Mi? Nic.
- W ogóle... Dobra to przyjdziesz?
- Okej.
Po zajęciach poszłam do domu. Czekałam na Maxiego. Wreszcie przyszedł:
- Cześć.
- Cześć. Wreszcie jesteś. Co tak długo?
- Musiałem ogarnąć coś jeszcze.
- Okej. Maxi możemy pogadać?
- Okej. O co chodzi?
- Dlaczego ostatnio tak dziwnie się zachowujesz?
- Ja się dziwnie nie zachowuję.
- Dobra, przepraszam. Muszę powiedzieć ci coś ważnego.
- Tak? Słucham
- Ale wiedz, że od tego nic się nie zmieni.... Może.
- Co masz na myśli?
- Wyjeżdżam do Francji.
- Co?
- Tak. Wiem. Nie możemy się spotykać. Związki na odległość? To ma sens?
- Jasne, że ma.
- Maxi, ale pewnie poznasz jakąś fajniejszą dziewczynę. Będziesz z nią szczęśliwy.
- Ale ja jestem szczęśliwy tylko z tobą.
- Ja też. Kocham cię bardzo.
Później tak siedzieliśmy bez słów. Powiedział:
- Camila nie możemy spotykać się na odległość?
- Ja chciałabym... Ale ty na pewno?
- Tak.
Potem całowaliśmy się z Maxim tak długo, że zaczęły mnie boleć usta i wyskoczył mi pryszcz. Trudno było się z nim poruszać.
Tandetny... Zbędny.
Wiem, ale taki na szybkiego :*
Super. Co dalej
OdpowiedzUsuń