*Cami
Siedziałam zaskoczona nie wiedząc, co powiedzieć. W pewnej chwili mama powiedziała.
- Nie jesteś chora. To tylko było stare ćwiczenie z psychologi - trzeba sprawdzić jak się zachowa dziecko.
- Co?!
- Widzę, że masz problem. Siedziałaś i nic nie mówiłaś.
- Tak , bo myślałam , że jestem chora!
- Kochanie daj spokój!
- Nie, to ty daj spokój! Jak widzisz, że mam problemy, to po co kolejnych mi dodajesz? - wkurzona byłam..
Poszłam do pokoju się wypłakać. Nikomu już nie ufałam... Chyba Maxi na dodatek mnie zdradza.
Co ja mam robić?
W tym momencie przyszła Maribel.
- Cami, co się dzieje?
- Nic, Maribel przecież wiesz...
- Słuchaj Cami, widzę ,że masz problem. Nie musisz mi mówić, ale coś Ci doradzę... Jak się pod tchniesz, to wstajesz i idziesz jeszcze raz. A jak znowu się pod tchniesz - to nadal wstajesz.
- To Ci pomaga?
- Nie pomaga, tylko pomogło. Kiedyś, jak rozleciała się nasza paczka, też miałam doła. Ale powtarzałam sobie to i teraz wszystko jest ze mną ok. Nie mam żadnej depresji, ani nic.
- Dzięki!!!!
Później jakoś mnie odstresowała. W ostatnim czasie zaprzyjaźniłam się z Maribel! Jest bardzo fajna, doradza mi jak mam problem, zawsze znajdzie dla mnie czas.... człowiek uczy się na błędach.
*Maxi
Musiałem się zastanowić. Z jednej strony nie rozumiem Naty, ale z drugiej tak...
Pobiegłem do Camili, gdy ją zobaczyłem
- Cześć! - powiedziałem.
- Wybacz Maxi, nie mam ochoty z tobą rozmawiać! Najlepiej będzie jak dasz mi spokój. - powiedziała
- O co chodzi?
- Widziałam cię wczoraj w parku z Naty. Daj spokój, nie zgrywaj głupka!
- Camila, kocham cię!
- Widocznie nie tak, jak to sobie wyobrażasz.
Chyba miałem mętlik w głowie. Jeszcze jedno mnie martwiło.
- Dobrze , skoro tak uważasz, to najlepiej będzie jak się rozstaniemy...
*Cami
Miałam łzy w oczach, ale od płaczu się powstrzymałam. Jak on mógł tak powiedzieć? Teraz mogę ufać tylko Maribel. Bo prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie....
Zadzwoniłam do niej po szkole przez skype'a. Rozgadałyśmy się do jedenastej - od piątej...
Doradziła mi. Jest super. Umówiłyśmy się następnego dnia na zakupy..
Mam nadzieję, że nie skończy się nasza przyjaźń tak , jak z Fran - nie sorry z Francescą....
~ Następnego dnia ~
Była sobota i poszłyśmy na zakupy. Idąc już zobaczyłam Maxiego... Już się całował z Naty. Jak na mnie spojrzał to jakoś się wystraszył. Poczułam, jakby ktoś wbijałby mi gwoździe w plecy... Zranił mi serce...
- Camila ! - krzyknął. Później już nic nie pamiętam....
Koniec rozdziału 8
I jak?
Super rozdział ;)
OdpowiedzUsuń