Z dedykacją dla wszystkich, którzy czytają tego bloga. Dziękuje,
że to robicie ;)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~Tan solo dime donde yo estare, entre
mis brazos, yo te qui dare~~
Smutna brązowowłosa szła przez ulicę, na której poniewierały się różne papiery, śmieci. Rozejrzała się dookoła i zobaczyła inny świat. Szara okolica wydawała jej się znajoma. Skądś to znała. To środowisko przyprawiało ją o dreszcze... Dziewczyna rozejrzała się i ujrzała ten dom. Wspomnienia. Przejście dla pieszych przykuło uwagę jej oczu. Nastolatka przeszła przez ulicę i zapukała do znajomego jej domku. Niewielki, drewniany; taki styl lubiła właśnie ona. Chodzi tutaj o jej ciotkę - Angie. Usłyszała skrzypienie drzwi i zobaczyła blondynkę.
- Violu, co Ty tutaj robisz? - Spytała lekko zaskoczona wizytą. Nie spodziewała się swojej siostrzenicy.
- Angie - Zaczęła zdenerwowana, a ręce zaczęły jej się pocić - Dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego mnie okłamałaś? - spytała, a po jej policzku spłynęła całkiem wielka łza.
Po swojej ciotce się nigdy tego nie spodziewała. Myślała, że jest jedyną osobą, która ją rozumie. Dziewczyna jej zaufała; kiedy miała doła, to właśnie ona ją wspierała. W złych i dobrych chwilach trzymały się razem, aż było to nie do pomyślenia, że ciotka i siostrzenica potrafią się lepiej dogadać niż przyjaciółki.
Kobieta wpatrzona w siostrzenicę nic nie powiedziała. Nie rozumiała, o co jej chodzi, mimo tego faktu, było jej wstyd. Blondynka powiedziała:
- Wejdź. - Po czym bardziej otworzyła drzwi i wpuściła siostrzenicę do środka.
Zapłakana nastolatka weszła do środka i spojrzała na stary zegar, który wskazywał piątą dwadzieścia po południu. Nie chciała nic mówić, wolała wszystkie emocje zachować dla siebie. To tak, jak my, kiedy mamy doła i na wszystkich jesteśmy wkurzeni, mimo, że nie ma powodu. Po prostu chcemy się poddać i skończyć. Czasami nawet skończyć z życiem.
Ona jednak była inna; nigdy się nie poddawała, chociaż to było bardzo trudne. Od dzieciństwa męczyły ją różne myśli sprawiające, że chciało jej się płakać, śmiać, tańczyć, śpiewać; nie wiedziała biedna, co robić.
- Angie, dlaczego to zrobiłaś? - spytała trzęsącym się głosem - Przecież ona tyle się nacierpiała, jak się dowie, że ją okłamałaś całkiem się załamie. - powiedziała i poprawiła sobie włosy.
- Chodzi Ci o Camilę, tak? - Spytała kobieta, na co siostrzenica pokiwała głową na znak "tak". - Kochana prosiłabym żebyś sobie usiadła - oznajmiła. Violetta poszła więc sobie usiąść na miękkim krześle. - Ósmy kwietnia tysiąc dziewięćset dziewięć dziesiąty siódmy rok. Właśnie wtedy ona się pojawiła na świecie. Byłam załamana, bo właśnie wtedy zerwał ze mną chłopak, który mi się oświadczył, który przyrzekł mi, że będziemy razem pomimo tego, że spotykał się wtedy z inną kobietą. Tą kobietą była matka Camili, a mężczyzną jej ojciec. Jego obietnice nie potwierdziły się. Zostawił mnie dla niej, dla... jej matki. - Powiedziała kobieta, a zrozpaczona siostrzenica powiedziała:
- Nigdy Ci tego nie wybaczę! - Krzyknęła zmartwiona i wybiegła z domu ciotki...
~~♥~~Para siempre en mi corazón~~♥~~
Maxi i Camila zbliżali się do siebie i... chłopak ją pocałował. Rudowłosa odwzajemniła pocałunek. W studiu nie było już nikogo z wyjątkiem nauczycieli. Kiedy się wreszcie od siebie "odkleili" nie wiedzieli, jak się zachować.
- Tooo? - spytała dziewczyna - Co teraz? My... Jesteśmy... razem? - Powiedziała to ze zdziwieniem.
- Nie wiem, a jak Ty chcesz? - spytał brunet i spojrzał na sufit. Stali tak w milczeniu, no cóż, co mieli powiedzieć. Ona czuła się zawstydzona tą całą sytuacją i była postawiona w niezręcznej sytuacji. Rozmowę dwójki przerwał nauczyciel Beto, który wparowując do klasy upuścił wszystkie kartki po czym dodał:
- Nie chciałem Wam przeszkodzić. - Rudowłosa się uśmiechnęła i szybko wyszła z klasy zamykając po sobie drzwi. Musiała to przemyśleć...
~~Me and my shoe runned as around the town~~
Francesca miała już dość Ludmiły. Wmawiała jej głupoty o jej chłopaku - przynajmniej tak myślała Włoszka - że to były głupoty. Dziewczyna zaczynała lekcje z Beto, więc skierowała się w kierunek sali muzycznej. Szła przez korytarz i wpadła na wysokiego chłopaka.
- Przepraszam - Powiedział... Federico. Tak, Federico. Włoszka zorientowała się, że to był właśnie on - Nie chciałem to było niechcący - tłumaczył się jak dziecko.
- Nie szkodzi, w końcu ja też jestem winna. - Oznajmiła - zagapiłam się - Uśmiechnęła się lekko i zarumieniła.
- Idziesz na zajęcia z Beto? - spytał Włoch i zdenerwowany wskazał na niebieskie drzwi sali muzycznej.
- Dokładnie. - Powiedziała - Ty też? - Zapytała i złożyła ręce.
- Tak, idziemy? - Chłopak złapał ją za rękę i razem skierowali się w stronę drzwi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kolejny dzień ;)
Ja pierdole to już 6 miesięcy odkąd założyłam bloga *_*
Jak ten czas szybko minie ;O
Dziękuje wszystkim, którzy czytają, a szczególnie komentują.
Rozdziały będą się pojawiały rzadko. O powodzie nie chce mi się gadać ;/
Strata czasu...
No więc gracias kochani ♥
To tak;
Blog stał się popularny, ale upadł. Raczej tego nie naprawię niestety, sory.
Tak więc przykro mi, wiem, jestem chamska :)
Wiem, nie ciekawy rozdział :)
Bez pytań.
Kto czyta błagam niech zostawi po sobie ślad,
chce wiedzieć, czy warto tracić czas na duperele jebane >.<
Kto jest niech tylko napisze "jestem" byle co.
To tyle, guwno.
Cześć... Nie chce mi się NIC
Jestem.......pierwsza! Jak na razie. Ten rozdział jest piękny. Tak jak wszystkie. Twój blog jest wspaniała <333
OdpowiedzUsuńpiękne jak guwno. pierdolić tego bloga usunę i tak :P
Usuń